Pod koniec października sejm przyjął nowelizację ustawy o podatku akcyzowym, niedługo po tym projekt trafił pod obrady senatu. Zgodnie z propozycjami rządu w ciągu kolejnych sześciu lat akcyza na mocne alkohole wzrośnie sumarycznie o 40-45%. To oznacza, że półlitrowa butelka wódki będzie kosztować 50 zł – wskazuje Związek Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy.
Stanowisko w tej sprawie wydał Instytut Staszica, niezależny think-tank zajmujący się kwestiami społecznymi w kontekście zrównoważonego rozwoju. Instytut zwraca uwagę, że w procedowanej nowelizacji ustawy wyraźnie widoczny pozostaje "duch ustawy Wojciecha Jaruzelskiego". Mowa tutaj oczywiście o przyjętej blisko 40 lat temu ustawie o wychowaniu w trzeźwości – aktu stanu wojennego, który miał pomóc w walce z plagą pijaństwa. Ponadto think-thank zauważa, że podwyżki uderzają przede wszystkim w polskie wódki i apeluje: "Polska powinna zmienić archaiczne podejście do polityki alkoholowej".
Przeczytaj też:
Podwyżki w duchu ustawy Jaruzelskiego
Instytut Staszica w 2019 roku opublikował raport „Pomiędzy PRL-em a III RP: prawne, społeczne i kulturowe aspekty polityki alkoholowej w Polsce”. Zwrócił w nim uwagę na szkodliwe dla społeczeństwa i dla polskiej gospodarki skutki utrzymywania fikcji z ery realnego socjalizmu, a mianowicie dzielenia alkoholu na bardziej i mniej szkodliwy. Niestety, kolejne ekipy rządowe Trzeciej RP wolały utrwalać ten stan rzeczy, niż podchodzić podobnie do podobnych zagrożeń.
Autor wspomnianego raportu, dr Dawid Piekarz pisał w nim: „Specyfiką opodatkowania napojów wysokoprocentowych jest fakt, że akcyza na napoje spirytusowe (40%) jest w Polsce najwyższa nie tylko w porównaniu z krajami nienależącymi do UE, jak Białoruś czy Ukraina, ale jest wyższa nawet, niż niemiecka”. Przedstawiciele branży spirytusowej i eksperci wskazują od lat, że warto zastanowić się nad zmniejszeniem różnicy w obciążeniu akcyzowym między napojami spirytusowymi a alkoholami niskoprocentowymi.
Niestety, ustawa o zmianie ustawy o podatku akcyzowym oraz ustawy o zmianie ustawy o podatku akcyzowym oraz niektórych innych ustaw (druk sejmowy nr 1673, senacki nr 559) utrwala tylko obecny, szkodliwy stan rzeczy – bez oglądania się na zagrożenia społeczne i gospodarcze.
Pozornie stawki wzrastają dla piwa i napojów spirytusowych o tyle samo: w 2022 roku o 10%, a w każdym następnym – o 5%. Jednak, licząc szacunkowo, w ciągu tych pięciu lat cena butelki wódki wzrośnie o ponad 6 zł (łącznie z VAT), a piwa – o 26 groszy. Mamy zatem do czynienia z utrzymaniem preferencji ceny jednostkowej piwa wobec mocnych alkoholi. Jakie jest dla tego uzasadnienie społeczne? Żadne! Trudno poważnie utrzymywać, że spożycie dwóch piw jest czymś „szlachetniejszym” lub potencjalnie mniej szkodliwym od spożycia trzech kieliszków wódki. Natomiast warto przeanalizować na możliwe konsekwencje gospodarcze takiej decyzji.
To może Cię zainteresować:
- 63% Polaków uważa zapowiadaną podwyżkę stawek akcyzy na piwo za zbyt wysoką
- Branża alkoholowa liczy na dialog z rządem
Potrzebny czas na refleksję
Ustawa procedowana jest w momencie trudnym dla polskiej gospodarki. Najwyższa od lat inflacja, ogromne wzrosty kosztów energii elektrycznej i cieplnej oraz ogólnych kosztów pracy – to dodatkowe obciążenia, które zresztą dotykają i branżę spirytusową i piwowarską. Niemniej duży, coroczny wzrost akcyzy w połączeniu z utrwaleniem preferencyjnego traktowania piwa (akcyza praktycznie bez związku z zawartością alkoholu w piwie) jest dla polskich producentów spirytusowych szczególnym obciążeniem. W związku z czym proponowane podwyżki nie tyle zmniejszą spożycie alkoholu, co po prostu zwiększą udział piwa w rynku. Mówiąc krótko: żaden z problemów, związanych z nieodpowiedzialnym spożywaniem alkoholu, nie zostanie przez to rozwiązany. A mogą pojawić się problemy innej natury, mianowicie gospodarcze.
Przemysł spirytusowy to ważny partner dla rolnictwa. Rocznie polskie gorzelnie przerabiają ok. 50 tys. ton ziemniaków i ok. 750 tys. ton zboża. Z 224 mln litrów wódki, która jest produkowana w ciągu roku, na eksport trafia niemal 50 mln litrów. Trudno nie oczekiwać, że „krocząca akcyza” pozostanie bez wpływu na polskie rolnictwo. Należy podkreślić jeszcze raz: nie będzie to oznaczać mniejszego spożycia alkoholu w ogóle, tylko potencjalną zmianę struktury tego spożycia.
Im droższa wódka, tym większa „szara strefa”, zarówno w postaci przemytu ze Wschodu, jak i nielegalnej produkcji w Polsce. Trudno przypuszczać, by urzędnicy Ministerstwa Finansów, szacując wpływy z podwyżki akcyzy, potrafili dokładnie przewidzieć straty dla budżetu w tym zakresie. Nie mówiąc już o stratach dla zdrowia publicznego.
Instytut Staszica powtarza konsekwentnie: Polska powinna zmienić archaiczne podejście do polityki alkoholowej, zmniejszając sukcesywnie preferencje dla określonych rodzajów napojów alkoholowych. Powinna temu towarzyszyć odpowiednia polityka społecznej edukacji w zakresie alkoholu, tym bardziej, że obecne regulacje w części pozostają martwe (np. w zakresie dozwolonego przekazu w reklamie piwa). Narzędziem takiej zmiany powinna być między innymi polityka podatkowa. Niestety, dokonując tak głębokiej nowelizacji ustawy o podatku akcyzowym, rząd zaprzepaścił szansę na zapoczątkowanie dobrego trendu. W dodatku stworzył potencjalne zagrożenia dla sektora rolnego.
Należy dobrze wyważyć proporcje między wpływami budżetowymi a interesem społecznym i gospodarczym. Ustawy nowelizacyjnej nie należy przyjmować pod presją czasu, a jej odrzucenie może dać szansę na przygotowanie innych, lepszych i bardziej sprawiedliwych rozwiązań.
Źródło: Instytut Staszica