"Innowacyjność w branży spożywczej to nie tylko nowe produkty"

"Innowacyjność w branży spożywczej to nie tylko nowe produkty"

Jak ważna jest innowacyjność w sektorze FMCG, czy należy wprowadzać linie produktowe dedykowane dla osób starszych oraz jak patriotyzm konsumencki przekłada się na sprzedaż produktów Maspex? Na te pytania odpowiada Krzysztof Pawiński, Prezes Zarządu Grupy Maspex. Pytania zadają Tomasz Pańczyk, Prezes Fischer Trading Group oraz Michał Siwek, Dyrektor Departamentu International Food & Agri Hub BNP PARIBAS.

Czy pandemia w jakiś sposób zainspirowała Państwa i zmieniła podejście Maspeksu do innowacji? Patrząc historycznie na rozwój Państwa portfolio, można zauważyć silną koncentrację na tym obszarze oraz znaczące inwestycje w badania i rozwój.  

Innowacyjność w branży spożywczej to nie tylko nowe produkty, opakowania, czy smaki. Należy też wziąć pod uwagę procesy technologiczne, logistyczne, nowe sposoby docierania do klienta, implementację nowoczesnych rozwiązań w zakresie IT, poszukiwanie obszarów do dalszego rozwoju itd. Takie podejście ma wpływ nie tylko na naszą ofertę, ale także obsługę naszego klienta, czy rozwój firmy. Przykładowo w sferze logistyki, w ostatnim czasie wybudowaliśmy bardzo nowoczesne, zautomatyzowane centra logistyczno-magazynowe w Lublinie, Olsztynku i Łowiczu. Te inwestycje zoptymalizowały nasze procesy poprzez zmniejszenie cyklu zapasów i poprawę efektywności dostaw, obniżyły koszty składowania i transportu, jak też pozwoliły dostosować się do wysokich wymagań sieci handlowych w zakresie kompletowania zamówień i terminowości dostaw.

W obszarze technologii – produkcja musów owocowych, czy w kategorii sokowo-napojowej - soki produkowane w technologii HPP. W obszarze Food - wprowadziliśmy nowe makarony Lubella gotowe w 2 minuty – z innowacyjnym kształtem, przez co produkt gotuje się szybciej. Nowy makaron Pełne Ziarno – ma ulepszony smak dzięki poprawionej metodzie mielenia pełnego ziarna. To tylko kilka przykładów – to bardzo szeroki temat – na osobną rozmowę.

Wróćmy na chwilkę do innowacji produktowych Grupy Maspex.

Konsumenci są otwarci i chcą próbować nowych rzeczy, dlatego w każdym sezonie wprowadzamy na rynek sporo nowych produktów.

Uważam, że w świecie, który bez przerwy walczy o uwagę konsumentów i w którym ciągle trwa wyścig, do innowacji produktowych trzeba podchodzić z rozsądkiem. Najlepiej widać to na przykładzie naszego portfolio soków, nektarów i napojów, w którym każdego roku konfrontujemy konsumenta z jakimiś nowymi pomysłami smakowymi. Cały czas mamy jednak z tyłu głowy, że może to być bardzo dobrze przyjęte przez rynek, ale nie wiemy czy zostanie z konsumentami na stałe? Co będzie z powtórnym zakupem? Konsumenci są otwarci, ale mają też  stałe nawyki. Podobna sytuacja jest w kategorii makaronów. Co roku zaskakujemy jakąś nową formą, ale tradycyjnego świderka, czy spaghetti nic nie zastąpi. W czasie pandemii zrobiliśmy ćwiczenie, polegające na tym, że ograniczyliśmy oferowane formy makaronu po to, aby moc zagwarantować ciągłość dostaw. Potrzeba rynku była tak ogromna, że  ani konsumenci, ani nasi partnerzy handlowi – nie mieli z tym żadnego problemu.  

Natomiast bez nowości – rynek byłby nudny, dlatego trzeba uatrakcyjniać kategorie.  Jeśli zgodzimy się z tym, że konsumenci sięgają po nowości z ciekawości, to np. oferowanie przez nas lemoniad w okresie letnim jest super, choć nie oznacza to, że ten produkt musi być w naszej ofercie przez cały rok.  W związku z tym opracowaliśmy koncepcję limitowanych edycji, które wprowadzamy na określony czas.  

od prawej: Krzysztof Pawiński, Grupa Maspex; Tomasz Pańczyk, Fischer Trading Group; Michał Siwek, BNP Paribas

Czy nad nowościami pracujecie Państwo z myślą o konkretnych grupach konsumentów albo kategoriach wiekowych odbiorców? Część portfolio produktów Maspex to produkty przeznaczone dla dzieci i młodzieży. Tymczasem trendy demograficzne w Polsce i w Europie są nieubłagane – społeczeństwo się starzeje. Czy to kryterium demograficzne ma znaczenie czy może liczy się bardziej, jaki konsument prowadzi tryb życia?

To ciekawy obszar rynku i bardzo ważny dla nas konsument, zwłaszcza, że obecnie zaobserwować można również rozwój segmentu dedykowanej żywności funkcjonalnej, która to zaspokaja potrzeby osób np. w okresie rekonwalescencji. Ale tutaj kryterium wieku nie ma znaczenia. W związku z tym nasuwa się pytanie – czy „dedykowanie” nie jest poniekąd stygmatyzowaniem produktu? Wiele pozycji z naszej oferty to produkty odpowiednie dla osób w każdym wieku, nie ma potrzeby informowania o przeznaczeniu dla konkretnej grupy.  

I tak na przykład – Kubuś – w świadomości wielu z nas – stworzony pod kątem preferencji dzieci – ale często zostaje on z konsumentem na kolejne lata. Może on zmienić wówczas opakowanie – na większe – i w takiej postaci jest to także produkt kupowany chętnie przez osoby dorosłe.  

Z badań realizowanych przez instytuty badawcze wynika, że Polacy są ogromnymi patriotami na zakupach, chętnie wybierają produkty wytwarzane lokalnie. Portfolio Maspex składa się głównie z marek rodzimych, pytanie więc, czy zauważa Pan trend patriotyzmu gospodarczego w wynikach Państwa sprzedaży?

Duża część polskich konsumentów deklaruje obecnie większe przywiązanie do polskich marek i lokalnej żywności. Uważam, że to wartościowe, kiedy doceniamy swoje, to godne pochwały. Natomiast nie oznacza to, że musimy jednocześnie odpychać od siebie to, co polskie nie jest.  

Dobrą postawą jest wybór produktu wytworzonego w kraju przy założeniu, że spełnia on inne ważne dla konsumenta przesłanki, czyli, gdy konsument wybiera ten produkt  z przekonaniem, że jest on lepszy od innych pod kątem jakości, ceny itd., i nie musi w tym zakresie iść na żadne kompromisy.   

W mojej opinii, nie ma nic złego w promowaniu krajowej produkcji, ale w żaden sposób nie można tego robić poprzez protekcjonizm. Promowanie rozumiane jako edukacja, kształtowanie świadomości i wiedzy na temat produktów, budowanie ich pozytywnego wizerunku, to dobre działania. Przecież  każda krajowa aktywność biznesowa, abstrahując od klucza własności, ubogaca naszą gospodarkę i jest dla niej dobra.

Prowadzimy biznes w wielu krajach i nie wyobrażam sobie sytuacji, że nagle w każdym z nich atakuje się np. polską żywność. Jeżeli nawet gdzieś takie pomysły się pojawiają, to są one incydentalne, regulowane na poziomie danego kraju, a nie unijnym. W zdecydowanej większości zresztą nie wchodzą nawet w życie.   

I teraz pytanie zasadnicze, czy flagowanie żywności się nam opłaca? Jesteśmy dużym, znaczącym eksporterem artykułów spożywczych w Europie – nasze produkty są cenione i lubiane.

Podsumowując ten wątek podam tylko liczby: w roku 2004 eksport wyniósł 5,2 miliarda Euro, w roku 2020 – 34,3 mld Euro. Czy to by się mogło zdarzyć bez otwartego rynku? Odpowiedź brzmi: NIE. Racjonalne zachowanie branży spożywczej i rolnej każe nam bronić zasad wolnego rynku.

Nie ma kraju – ani w Europie, ani nigdzie na świecie – gdzie ktoś na kogoś czeka. Każde wejście nowej firmy na jakiś rynek jest odbierane przez już funkcjonujących na nim graczy jako zagrożenie. Po prostu pojawia się konkurent, który może zabrać część przychodów ze sprzedaży. I to zrozumiałe.

Pozostałe części tej rozmowy:

 

Reklama