Polacy bardziej boją się wzrostu cen niż pandemii [BADANIE]

Polacy bardziej boją się wzrostu cen niż pandemii [BADANIE]

W czasie pandemii pogorszyło się zdrowie psychiczne prawie 40% Polaków. Blisko połowa z nich uważa, że najbardziej wpłynął na to wzrost cen w sklepach.

Aż 38,5% dorosłych respondentów deklaruje pogorszenie swojego zdrowia psychicznego. Największy wpływ mają rosnące ceny. Komentujący wyniki eksperci widzą w tym spore zagrożenie dla gospodarki. Przewidują, że wkrótce nastroje konsumenckie będą jeszcze gorsze niż na początku pandemii. Z jednej strony wpłynie to na ograniczenie konsumpcji dóbr i usług, z drugiej natomiast może wywołać panikę w sklepach i nadmierne wykupowanie towarów.

Skutki pogorszenia zdrowia psychicznego Polaków odczuje cała gospodarka

Od momentu wybuchu pandemii w naszym kraju pogorszyło się zdrowie psychiczne aż 38,5% dorosłych Polaków. 51% rodaków uważa, że ich ten problem nie dotyczy. Natomiast 10,5% ankietowanych nie potrafi tego ocenić. Tak wynika z najnowszego badania, zrealizowanego przez UCE RESEARCH i SYNO Poland na zlecenie platformy ePsycholodzy.pl.

Blisko 40% to już bardzo wysoki odsetek, który bezpośrednio przekłada się na nastroje konsumenckie. Wkrótce mogą być one zdecydowanie gorsze niż dwa lata temu, gdy wybuchła pandemia, ze względu na wojnę toczącą się w Ukrainie.

Marek Zuber, ekonomista

Jak dodaje ekspert, życie w ciągłym poczuciu zagrożenia i niepewności co do dalszego rozwoju tego konfliktu może wpłynąć na ograniczenie konsumpcji dóbr i usług w Polsce. A to z kolei odczuje cała gospodarka.

Najbardziej narażeni są młodzi Polacy oraz ci zarabiający najmniej 

Jak wynika z badania, o osłabieniu zdrowia psychicznego najczęściej informują osoby w wieku 23-35 lat. Tak deklaruje prawie połowa z nich (44,5%). Głównie dotyczy to rodaków zarabiających poniżej 1000 zł na rękę (44,6%), z wykształceniem podstawowym lub gimnazjalnym (50%). Przeważnie są to mieszkańcy miast liczących ponad 500 tys. ludności (43,3%).

Te wyniki wcale mnie nie dziwią. Ludzie będący na dorobku, w tym młodzi rodzice, obarczeni drożejącymi hipotecznymi kredytami są przerażeni rosnącymi kosztami życia, co oczywiście widać zwłaszcza w dużych miastach. W ciągu dwóch ostatnich lat niektórzy z nich stracili pracę lub firmę bądź też musieli się przebranżowić. Z kolei ci, którzy zarabiają mniej niż 1000 zł miesięcznie, sami nie są w stanie związać końca z końce

Marek Zuber

Zdrowie na drugim planie. Teraz Polacy boją się o wzrosty cen produktów

Blisko połowa Polaków, których zdrowie psychiczne pogorszyło się, twierdzi, że spowodował to wzrost cen – 48,8%. Jak pokazują wyniki badania, obecnie mniej rujnujące dla kondycji psychicznej są obawy dotyczące zachorowania bliskich (35,3%) bądź ich samych (33,5%).

Polacy poważnie obawiają się, że wkrótce nie będzie ich stać na to, do czego byli przyzwyczajeni. Niektórzy, m.in. emeryci i renciści, obawiają się, że nie starczy im pieniędzy na chleb i leki. Z kolei dla zamożniejszych rodaków wzrost cen oznacza utratę wartości gotówki. Wszystkich, bez względu na status materialny, dotyka postępująca drożyzna.

Michał Pajdak, współautor badania z platformy ePsycholodzy.pl

Fakt, że w czasie pandemii ludzi mniej stresują kwestie zdrowotne niż ekonomiczne, dobitnie pokazuje spadek nastrojów konsumenckich, co podkreśla Marek Zuber. I dodaje, że większość rodaków nie widzi wyjścia z tej sytuacji, bo nie może zapewnić sobie dodatkowych dochodów. 

Potwierdza to dr Maria Andrzej Faliński ze Stowarzyszenia Forum Dialogu Gospodarczego, który wskazuje, że inflacja najmocniej niepokoi ludzi, bo nie mają na nią wpływu. 

Uratuje nas tylko spokój?

Zarówno Marek Zuber, jak i dr Maria Andrzej Faliński podkreślają, że w obecnej sytuacji najważniejsze jest zachowanie spokoju, a wykupowanie produktów na zapas w rezultacie podnosi ich ceny.

Kupowanie produktów na zapas – poza nielicznymi wyjątkami – nie jest rozsądnym wyjściem z sytuacji. Rosnąca inflacja potrwa jeszcze co najmniej dwa lata, jeśli nic nowego i złego nas nie zaskoczy. Myślę, że ten czas zmieni strukturę popytu w Polsce.

dr Maria Andrzej Faliński ze Stowarzyszenia Forum Dialogu Gospodarczego

Jak zaznacza dr Faliński, konsumenci powinni uważnie analizować ceny w sklepach. Z obserwacji eksperta wynika, że tańsza żywność mocniej drożeje niż „wysokopółkowe” towary, a przykładem tego może być masło.

Ekspert przewiduje również, że z czasem mogą wręcz tanieć niektóre artykuły, gdyż chwilowo spada na nie popyt. Wówczas ceny spadają i konsumenci zaczynają rozumieć, że warto kupić coś, co jest lepsze i niewiele droższe od zwykłych produktów, które mocno zdrożały.


Źródło/Fot.: MondayNews