Rozmowa z dr Magdalena Wilgatek, Business Development Manager z CMR na czynników wpływających na silny wzrost w sprzedaży produktów żywnościowych w sklepach detalicznych w Polsce po wybuchu wojny na Ukrainie.
Mijają trzy tygodnie od wybuchu wojny na Ukrainie. Jak zmieniły się koszyki zakupowe w Polsce przed i po rozpoczęciu konfliktu?
Odnotowaliśmy znaczny wzrost sprzedaży w liczbie opakowań w sklepach detalicznych do 2500 mkw. o blisko 4,5%. Jest to bardzo dużo. Jeśli chodzi o wartość transakcji to ona również wzrosła o ponad 3% w sklepach detalicznych. Są to bardzo duże wzrosty. Jest nas coraz więcej. Staramy się pomagać uchodźcom z Ukrainy i przygotować paczki do wysyłki tym, którzy pozostali na miejscu.
Obserwujemy zwiększoną ilość sprzedaży opakowań poszczególnych produktów. Jakie są główne czynniki wpływające na taką sytuację?
To, że kupujemy więcej wynika z różnych czynników. Hipotezy są bardzo różne. Z pewnością Polacy stockują się wobec groźby wojny. Dodatkowo kupują produkty dla uchodźców jako dary na zbiórki prowadzone przez różne organizacje pozarządowe i fundacje. Polacy także pomagają w przygotowywaniu jedzenia, paczek lub ich transporcie na dworce czy miejsca noclegowe, a także na przejścia graniczne. Produkty, które do tego są niezbędne kupowane są zdecydowanie częściej. Są to mąki, makarony, ryż czy też kasza. Kupujemy zdecydowanie więcej produktów z długim terminem ważności, takie jak konserwy mięsne czy żywność sucha. Te produkty są wysyłane na Ukrainę.
Jeśli chodzi o produkty o krótkim terminie ważności, bo te też kupujemy częściej i więcej. Są to produkty, które zapełniają lodówki Polaków, a przeznaczone są dla uchodźców, którzy przyjechali do naszych domów. Obserwujemy wzrost w produktach do gotowania: kasza, ryż, mąka, makarony, a także konserwy mięsne, pasztety, czy pieczywa chrupkiego.
Ponadto, produkty których tak naprawdę nie kupowaliśmy dużo – tutaj można by porównać wpływ koronawirusa – czyli papier do zawijania kanapek czy folie. Kupujemy więcej produktów ekonomicznych, aniżeli premium, ponieważ wiadomym jest, że chcemy pomóc jak największej liczbie osób, czyli kupić więcej produktów.
Pojawił się wątek pandemii i sprzedaży produktów o długim terminie przydatności. Jak można porównać koszyk zakupowy dziś i dwa lata temu, kiedy wybuchła pandemia?
Temat jest bardzo ciekawy. Wiele osób porównuje zachowania zakupowe z tych okresów. Trochę one są do siebie podobne. Głównym rozróżnikiem są inne motywacje. Wcześniej kupowaliśmy produkty długoterminowe ale także produkty które sprawiały nam przyjemność, gdyż chcieliśmy się odstresować i odreagować sytuację związaną z koronawirusem.
Kupowaliśmy więcej słodyczy i produktów premium, jak np. świeczki zapachowe. Do dziś pamiętam bum na drożdże, kiedy ciężko je było znaleźć na półce sklepowej. Kupowaliśmy także produkty zabezpieczające nas przed rozprzestrzenianiem się koronawirusa, takie jak spirytus czy produkty dezynfekujące. Wtedy kategoria ta niemalże nie istniała, dopiero raczkowała, a następnie bardzo mocno się rozwinęła podczas pandemii.
Teraz te produkty nie są już aż tak często kupowane jak wcześniej. Teraz skupiamy się na pomocy innym. Pomoc jest realizowana w różnych wariantach. Kupujemy produkty spożywcze, produkty długo- i krótkoterminowe, produkty impulsowe, a także higieniczne pierwszej potrzeby, takie jak pasty do zębów, szczoteczki, żele, mydła i produkty dla dzieci – nie zapominajmy, że przyjeżdżają do nas w większości kobiety z dziećmi. Te produkty, które kupujemy są dedykowane właśnie im, czyli np. dania w słoiczkach, musy, produkty higieniczne takie jak pieluchy czy chusteczki teraz przeżywają duże oblężenie.
Warto wspomnieć, że przyjechało do nas już prawie 2 mln uchodźców z Ukrainy z czego tylko ¼ pojechała dalej. Jest nas więcej, więc zakupy są po prostu większe.
Dziękuję za rozmowę.