Rozmowa z Marcinem Skowronem, Wiceprezesem ZT „Bielmar”.

Rozmowa z Marcinem Skowronem, Wiceprezesem ZT „Bielmar”.
Rozmowa z Marcinem Skowronem, Wiceprezesem ZT „Bielmar”. Rozmowa z Marcinem Skowronem, Wiceprezesem ZT „Bielmar”. Rozmowa z Marcinem Skowronem, Wiceprezesem ZT „Bielmar”.

Ekstrawertyk o niezliczonej ilości pasji, zaangażowany mąż i ojciec, a także pełen determinacji lider w pracy. O wyzwaniach i życiu, szczególnie tym „po godzinach”, rozmawiamy z Marcinem Skowronem, Wiceprezesem ZT „Bielmar”.

Praca jest jedną z Pana pasji? Czy zawsze marzył Pan, by zarządzać firmą?

Pasja jest w całym moim życiu, niezależnie od tego co robię – czy to prywatnie, czy zawodowo. Pasja jest też tym, wokół czego kręcą się wszystkie moje wyzwania.

Kiedy jeszcze byłem studentem, miałem poważne plany, aby zostać na uczelni i tam się rozwijać. Jednak bardzo szybko pojawiło się w moim życiu inne wyzwanie zawodowe – w sprzedaży i szeroko rozumianej branży FMCG. Bezustanna zmienność tego rynku od zawsze była dla mnie pasjonująca. Ciągły rozwój i chęć osiągania sukcesu napędzają mnie każdego dnia do pracy.

Wielu rzeczy można się nauczyć – produkcji, logistyki czy finansów. Ale jest jeden obszar, w którym doświadczenie zbieramy całe życie i myślę, że zawsze będę się w nim szkolił, a jest to współpraca z ludźmi. Dla mnie największym sukcesem firmy są właśnie osoby, które ją tworzą. Mądrość lidera, który zarządza przedsiębiorstwem wyznaczana jest często przez ludzi jakimi się otacza. Moim zdaniem to klucz do sukcesu każdego managera, dyrektora czy prezesa. Porównam to do mojej ulubionej dyscypliny sportu, jaką jest piłka nożna. Wynik drużyny w dużym stopniu zależy od trenera, który ustawia i szkoli zespół.

Już teraz wiem, że mój temperament nie pozwoliłby mi „wysiedzieć” w ławce, by skończyć kolejne studia. Ale nie oznacza to, że minął mi głód wiedzy. Dlatego wieczorami, kiedy tylko mogę sam dokształcam się czytając książki dotyczące m.in. psychologii i zarządzania. Tak jak już wspominałem ludzie się zmieniają, przychodzą nowe pokolenia i pracy z nimi trzeba się ciągle uczyć na nowo. Z drugiej strony staram się czytać o logistyce i finansach – są to obszary, w których chcę się rozwijać.

A jak ważne miejsce w Pana życiu zajmuje praca?

Odpowiem przewrotnie – praca to 1/3 życia. Kolejną część śpimy, a resztę czasu spędzamy z rodziną, kiedy ładujemy akumulatory. Praca to bardzo ważny aspekt, który rozwija, pozwala spełniać się materialnie i realizować marzenia. Już w szkole większość z nas widziała się w określonej roli zawodowej.

Czy w Pana życiu zachowany jest work-life balance?

To dość trudne pytanie, ponieważ funkcjonuję w modelu, w którym weekendy – czasem przedłużone – spędzam z rodziną w Łodzi, a w ciągu tygodnia jestem w Bielsku-Białej, gdzie nasza firma ma siedzibę. Kiedy jestem w pracy to skupiam się na niej stuprocentowo, ale gdy wracam do domu – poświęcam się całkowicie rodzinie. Możliwe, że w dłuższej perspektywie ten balans jest zachowany, jednak patrząc na zwykły dzień pracy, jest to trudne do zrealizowania. Zarówno ja, jak i moja żona staramy się wypełniać dni tak, by wszystkie obowiązki zrealizować w ciągu tygodnia i gdy przychodzi weekend mieć dla siebie czas i wolną głowę. Oczywiście dużo ze sobą rozmawiamy i tęsknimy, a kiedy jesteśmy razem staramy sobie wynagradzać rozłąkę. Jest trudno, ale decyzja o mojej pracy poza Łodzią była podjęta wspólnie. Do tego moja rodzina jest tym, co motywuje mnie najbardziej, jest mechanizmem napędowym wszystkiego co robię.

A jak realizuje się Pan sportowo? Czy oprócz piłki nożnej ma Pan inne pasje?

Sport to nieodłączny element mojego życia, również rodzinnego. Sportowcy bardzo imponują mnie i całej mojej rodzinie. Wiemy ile pracy, zaangażowania i wysiłku muszą włożyć w osiągnięcie wyznaczonych celów – przebiegnięcie w dobrym czasie 100 metrów czy zagranie 90-minutowego meczu na murawie pod okiem tłumu kibiców.

Oprócz tego, że jestem wiceprezesem Bielmaru, jestem też prezesem klubu piłkarskiego KP Łódź w coraz bardziej popularnej dyscyplinie, jaką jest beach soccer. W tym miejscu mogę pochwalić się, że w 2019 roku zajęliśmy 2. miejsce podczas Ligi Mistrzów, która odbywała się w Nazare w Portugalii. Zdobyliśmy też Mistrzostwo Polski.

Po pracy, gdy popołudnia spędzam poza domem mam właśnie czas, by zadbać o swoje sportowe „ja”. Gram w piłkę nożną, w badmintona oraz pływam. To ostatnie to nie tylko pasja, ale też wyzwanie. Okazuje się, że mój 15-letni syn, który trenuje pływanie, już dziś jest dużo lepszy ode mnie. Dlatego staram się poprawiać swoje wyniki, by za daleko mi nie „uciekł” (śmiech). Kiedyś ja go uczyłem, a teraz jest lepszy ode mnie. Oczywiście jest to wielka duma w sercu i bardzo się cieszę z jego osiągnięć, ale jednocześnie podnoszę sobie poprzeczkę i dążę do bycia lepszym.

Jest różnica między zarządzaniem w pracy a tym w klubie sportowym?

Często w życiu zawodowym, we współpracy z pracownikami używam sportowych metafor, bo jak się okazuje – są niezwykle trafne! Potrzebujemy efektywności, motywacji, pasji. Jako kibic Widzewa Łódź pamiętam pewien mecz piłki nożnej, który właśnie dzięki determinacji piłkarzy, zakończył się wygraną drużyny, która do ostatniej chwili wierzyła w swoje siły i w końcowych minutach meczu zdobyła zwycięskie gole. Tak samo jest w pracy – w zespole musi być motywacja do ostatniej chwili, by to co robimy było skuteczne i byśmy mogli osiągać swoje cele. Nasza aktywność fizyczna niezwykle wpływa na to w jaki sposób realizujemy się zawodowo. Sport kształtuje charakter, pomaga w rozwoju i powoduje, że również na innych płaszczyznach życia potrafimy być zdeterminowani.

Ma Pan bardzo „radiowy” głos i świetnie wypada Pan przed publicznością czy podczas przemówień. Myślał Pan o karierze w mediach?

Kiedyś o tym myślałem. Nawet mam na koncie kilka doświadczeń w podobnym obszarze. Miałem w swojej karierze epizod, gdy przez kilka lat pracowałem dla agencji mody. Natomiast nigdy nie miałem okazji sprawdzić swoich sił w radiu czy telewizji. Oczywiście chciałbym spróbować zagrać w filmie czy wystąpić na antenie, bo po pierwsze nie mam z tym problemu, a po drugie to ciekawe wyzwanie.

Proszę rozwinąć wątek pracy w modelingu. Jak wyglądała ta praca?

To było bardzo dawno temu. Mając 20-22 lata współpracowałem z agencją Moda Forte i brałem udział w różnego rodzaju pokazach mody, miałem też sesje jako model w kilku znanych gazetach. Ale zaznaczam, że byłem wtedy bardzo młody (śmiech). Podczas studiów było to jedno ze źródeł utrzymania, a także ciekawe doświadczenie. Pracowałem m.in. z Olivierem Janiakiem. Jak widać, poszliśmy różnymi drogami.

A co z motoryzacją? Czy jest jakiś aspekt, którym się Pan szczególnie interesuje?

Jak każdy facet lubię motoryzację. Ale moje zainteresowania dotyczą głównie kibicowania podczas wyścigów żużlowych. I ograniczam się jednak do wsparcia z trybun, ponieważ jest to sport niebezpieczny, a w tym aspekcie staram się być dość ostrożny. Jestem natomiast fanem całej serii filmów „Szybcy i Wściekli”, dlatego sam dbam o to, by samochód, którym jeżdżę miał odpowiednią moc.

A co z dłuższym urlopem, gdy pracę można jednak zostawić trochę z boku. Jak Pan odpoczywa?

Plan urlopowy w moim przypadku ma pewien schemat. Bez sportu nie potrafię funkcjonować nawet podczas wakacji, dlatego w sezonie zimowym koniecznie przynajmniej jeden tydzień spędzam z rodziną na nartach. W maju kilka dni spędzamy w Portugalii bądź we Włoszech, kiedy to odbywają się zawody beach soccera. A później przychodzi lato – często wybór pada na Hiszpanię, ponieważ całą rodziną uwielbiamy kraje basenu Morza Śródziemnego. Wyspy Kanaryjskie w szczególny sposób ujęły nie tylko mnie, ale też całą moją rodzinę. Zwiedziliśmy wszystkie, ale chcemy do nich wracać – podoba nam się kultura, ludzie, którzy emanują pozytywną energią i uśmiechem, a także życie na luzie.

A ulubione miejsce, do którego lubi Pan wracać?

Gdybym miał wybierać ze wszystkich miejsc na całym świecie to jest to jednak Łódź. Ma pewnie tyle samo zwolenników ilu przeciwników, ale jest to moje miasto. Mając do dyspozycji zagranicę – Barcelona. To nie tylko piękna metropolia, ale przede wszystkim klimat, który mi osobiście bardzo odpowiada. Do tego jest też tam bardzo fajny klub piłki nożnej, więc miejsce pasuje do moich sportowych pasji.

Natomiast przede mną jest jeszcze dużo do zobaczenia. Bardzo chciałbym się wybrać na drugą półkulę i zwiedzić Australię. Najbardziej Sydney – żeby zobaczyć jak nowoczesna aglomeracja funkcjonuje w krajobrazie, w którym przeważają natura i dzikość.

A jakie jest Pana największe życiowe marzenie?

Najbardziej chciałbym, by cała moja rodzina była zdrowa. To nieoceniona wartość. Po części mamy na to wpływ dbając o siebie, ale jest to takie moje niematerialne życzenie. Z kolei mówiąc o rzeczach materialnych to chciałbym na emeryturze przenieść się na Wyspy Kanaryjskie i mieć piękny dom z widokiem na ocean. Mam nadzieję, że kiedyś uda się zrealizować to marzenie, właśnie dzięki ciężkiej pracy i pasji do tego, co robię.

Dziękuję za rozmowę.
Joanna Kowalska