Lokalne jedzenie. Jaką drogę pokonuje żywność na nasz talerz i jak możemy ją skrócić?

Lokalne jedzenie. Jaką drogę pokonuje żywność na nasz talerz i jak możemy ją skrócić?

Droga, którą owoc, warzywo lub kawałek mięsa pokonuje do naszej kuchni jest znacznie dłuższa niż mogłoby się wydawać. Zaczyna się niejednokrotnie wiele tysięcy kilometrów od nas i obejmuje szereg etapów – od uprawy i hodowli, przez zbiory oraz przetwórstwo, aż na składowaniu i dystrybucji kończąc. Taki system produkcji przemysłowej generuje olbrzymie koszty. Jako finalni konsumenci widzimy jedynie ich część.

Koszty przemysłowej produkcji

Cena, którą płacimy podczas zakupów za żywność znacznie wykracza poza etykietę widoczną przy produkcie na półce sklepowej. Ta zawiera nie tylko cenę finalnego dobra materialnego, ale także koszt, który ponosimy jako ludzkość za postępujące zmiany klimatyczne spowodowane emisjami gazów cieplarnianych, zużyciem wody i degradacją naturalnych terenów. Do tego doliczyć musimy także koszty zdrowotne związane ze złym odżywianiem. To cena, którą przyjdzie zapłacić każdemu. Jej spłata bywa jednak odłożona w czasie – nie jest widoczna na etykiecie cenowej i nie ponosimy jej bezpośrednio przy kasie sklepowej. Nie możemy jednak przymykać na nią oczu.

Organizacja Narodów Zjednoczonych ds. Żywności i Rolnictwa (FAO) po raz pierwszy oszacowała rzeczywistą cenę systemów rolno-spożywczych w raporcie "The State of Food and Agriculture" wydanym w 2023 roku. Analiza ujawniła gigantyczne koszty zdrowotne i środowiskowe, które mają sięgać co najmniej 10 miliardów dolarów rocznie, co odpowiada prawie 10% światowego PKB.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo:

Jak temu zaradzić? Rozwiązaniem jest zbudowanie zrównoważonego systemu żywności, w ramach którego promowana jest lokalna produkcja żywność. To kierunek, w strategii "Od pola do stołu" promuje także Unia Europejska. Część z rozwiązań wpisujących się w ten nurt już teraz z powodzeniem funkcjonuje także w Polsce. Jak zatem wygląda obecnie droga, którą żywność pokonuje od pola, aż na nasz talerz, i jak może wyglądać w przyszłości?

Droga żywności na nasz talerz

Dla wielu konsumentów życie produktu zaczyna się w momencie, w którym sięga po niego na półkę sklepową. Następnie trafia on do koszyka oraz do naszej kuchni. W rzeczywistości historia produktu rozpoczyna się dni, a nierzadko nawet tygodnie lub miesiące wcześniej, i wykracza tysiące kilometrów poza placówkę handlową. Prześledźmy tę drogę na przykładzie, jakim jest popularny w polskich domach pomidor. To warzywo, którego sezon w Polsce przypada w okresie od czerwca do września. Jego całoroczną dostępność w sklepach zawdzięczamy między innymi globalnym łańcuchom dostaw. 

Pomidory dostępne w sklepach zimą mogą pochodzić z rodzimych upraw szklarniowych bądź też z krajów trzecich, w których uprawa trwa przez cały rok. Polska importuje rocznie około 170 tys. ton tego warzywa (GUS, 2021). Wśród trzech największych dostawców w 2021 roku znalazły się takie państwa jak oddalona o ponad 1000 km Holandia, Hiszpania, od której dzieli nas niemal 2800 km oraz zlokalizowane w Afryce Maroko oddalone o około 4000 km. Jak może przebiegać droga marokańskiego pomidora do polskiego sklepu? Przyjrzyjmy się temu z bliska.

Początkowy etap, jakim jest uprawa pomidorów, trwa zazwyczaj kilka miesięcy. W tym czasie lokalni rolnicy dbają o ich pielęgnację i nawodnienie. Maksymalnie po 5 miesiącach nadchodzi czas zbiorów. Pomidory są wtedy zrywane ręcznie z krzaków i poddawane selekcji. Po zbiorach warzywa te trafiają do specjalnych zakładów – nierzadko zlokalizowanych dziesiątki kilometrów od pól. Tam są one myte, sortowane i pakowane. To jednak dopiero początek ich podróży.

Pomidory, które przyszły selekcję, muszą dostać się do Polski. W przypadku Maroka transport może trwać nawet kilka dni i przebiegać drogą lądową, morską lub powietrzną. Po dotarciu do Polski pomidory mogą trafić do portowych chłodni, skąd następnie zostaną przetransportowane do hurtowni. Na półki sklepów trafiają dopiero po przemierzeniu drogi z hurtowni do danej placówki. Stamtąd trafiają do naszego koszyka zakupowego.

Pomidor, aby trafić na nasz talerz, musi nierzadko pokonać wcześniej tysiące kilometrów. Cel jest oczywisty – chodzi o maksymalizowanie dostępności oraz zysków przy minimalizowaniu kosztów. Problem pojawia się w momencie, w którym w cenie danego produktu uwzględnimy koszty środowiskowe oraz zdrowotne. System ten prowokuje pytania dotyczące naturalności produktów, których drogę na nasz talerz poprzedziły niejednokrotnie tygodnie spędzone w chłodniach, a także realnego kosztu, który wkrótce przyjdzie zapłacić ludzkości za przymykanie na to oczu.

Jak skrócić dystans?

Rozwiązaniem problemu długiej drogi, jaką musi pokonać żywność, aby trafić na nasz talerz, jest skrócenie tego dystansu – na szczęście, istnieje już wiele pomysłów, które zmieniają sposób, w jaki myślimy o produkcji żywności. Przykładem mogą być uprawy podmiejskie oraz miejskie ogrodnictwo. Warzywa i owoce z upraw zlokalizowanych w niedalekiej odległości od aglomeracji miast mogą być transportowane bezpośrednio do lokalnych sklepów czy rynków, co zmniejsza koszty i emisję związaną z transportem i jednocześnie może odpowiadać na potrzeby danej społeczności. Miejskie ogrodnictwo to z kolei idea, która nie tylko wpływa na samowystarczalność mieszkańców, ale także promuje świadome odżywianie oraz wspiera edukację. W ten sposób produkcja żywności przestaje być odległym, przemysłowym procesem, a staje się codzienną częścią życia mieszkańców. Wiele Polek i Polaków już teraz realizuje miejskie ogrodnictwo – między innymi w ramach Rodzinnych Ogródków Działkowych.

Miejskie ogrodnictwo to jednak nie tylko działki rekreacyjne. Coraz częściej pojawiają się inicjatywy, które przekształcają zaniedbane przestrzenie miejskie w ogrody. Przykładem może być projekt "Motyka i Słońce" z Wrocławia, który przekształcił nieużytki w zieloną przestrzeń do wspólnej uprawy warzyw. Kilkanaście ogrodów społecznościowych funkcjonuje już także między innymi w Warszawie. Takie lokalne uprawy mają kluczową zaletę – minimalizują transport, a jednocześnie wzmacniają więzi społeczne i edukują mieszkańców na temat zdrowego żywienia oraz ekologii.

Kolejnym przełomowym rozwiązaniem są farmy wertykalne. W tego typu uprawach rośliny hoduje się w warunkach kontrolowanych, w specjalnych budynkach lub zamkniętych przestrzeniach. Dzięki temu mogą one dawać plony przez cały rok, niezależnie od warunków atmosferycznych. Tego typu rozwiązania nie tylko skracają dystans między producentem a konsumentem, ale także pozwalają znacząco zmniejszyć zużycie wody i pestycydów, co jest kolejnym krokiem ku bardziej zrównoważonemu rolnictwu.

W podobnym kierunku zmierza technologia umożlwiająca uprawę roślin bez gleby, jaką jest hydroponika. Takie uprawy można prowadzić na dachach budynków, w piwnicach czy nawet w domowych kuchniach. Już teraz w jednym z bloków mieszkalnych na warszawskich Stegnach w ramach projektu SmartFood 20 rodzin prowadzi w przestrzeniach wspólnych indywidualne uprawy roślin jadalnych.

Przyszłość żywności to lokalność, zrównoważony rozwój i innowacyjne technologie, które nie tylko zaspokoją nasze potrzeby, ale także ograniczą negatywne skutki dla środowiska. Skrócenie drogi, jaką pokonuje żywność, to nie tylko kwestia wygody konsumenta, ale przede wszystkim konieczność w obliczu realnych kosztów, jakie generuje współczesne rolnictwo i globalny handel żywnością. Koszt ten obejmuje nie tylko cenę na sklepowej półce, ale także degradację środowiska, nadmierną emisję CO2 oraz zmiany klimatyczne, których skutki odczuwamy już teraz. Rozwiązania takie jak miejskie ogrodnictwo, farmy wertykalne czy hydroponika oferują realną alternatywę, pozwalając na produkcję żywności bliżej nas i z mniejszym wpływem na planetę.


Kwestia zrównoważonej żywności oraz troska o przyszłość naszej planety jest Ci bliska? Weź udział w konkursie "WASTE NOT, SNAP A LOT", którego tematem jest przeciwdziałanie marnowaniu żywności. Organizator zachęca do uchwycenia na zdjęciu rozwiązań i codziennych praktyk, które pomagają ograniczyć marnowanie jedzenia. Zainspiruj innych do podobnych działań, a przy okazji zyskaj możliwość zdobycia atrakcyjnych nagród!

Autor najlepszej pracy otrzyma Aparat Fujifilm Instax Wide 300, drukarkę Fujifilm Instax Link Wide M, 10 wkładów (100 odbitek) do użycia z aparatem lub drukarką oraz plan fotograficzny Adobe (Photoshop, Lightroom, 20GB) na okres jednego roku. Konkurs trwa do 15 listopada 2024 roku.

Więcej szczegółów na stronie: https://respectforfood.com/konkurs/.

Finansowane z UE.


foto: mat. partnera

Reklama