Protesty rolników przybierają na sile. Podczas, gdy wielu miejscach w kraju, w tym także przy przejściach granicznych z Ukrainą, trwają blokady, politycy mnożą scenariusze, które miałyby doprowadzić do rozwiązania sytuacji.
Ukraina myśli o wprowadzeniu embargo
Minister polityki agrarnej i żywności Ukrainy w rozmowie z "Forbes Ukraina" zaznaczył, że jego strona chce rozwiązać konflikt pokojowo i konstruktywnie, ale "być może będziemy musieli odpowiedzieć". Odpowiedź ta miałaby polegać na wprowadzeniu całkowitego embargo na polskie produkty spożywcze.
Ruch ten, zdaniem wiceministra rolnictwa Michała Kołodziejczaka, początkowo uderzyłby w rolników. Ci jednak, jak dodaje w rozmowie z Onetem, "szybko znaleźliby inne rynki zbytu".
Embargo na polskie produkty wiązałoby się najpewniej z całkowitym zakazem sprzedaży krajowych towarów oraz blokadą ich wjazdu na teren Ukrainy. Według wiceministra resortu rolnictwa, do takiego działania nie dojdzie. "Myślę, że Ukraińcy nie zdecydują się ostatecznie na taki krok, bo wówczas i polska strona byłaby zmuszona do reakcji" - powiedział w rozmowie z Onet.
O zakazie handlu mówi też strona polska
Kwestia wprowadzenia zakazu sprzedaży ukraińskich towarów rolnych pojawiała się już także niejednokrotnie wśród polskich polityków. We wtorkowej rozmowie w Radiu Zet minister rozwoju i technologii Krzysztof Hetman powiedział, że może dojść do sytuacji, w której trzeba będzie wprowadzić embargo na wszystkie towary rolne z Ukrainy. "Biorę to pod uwagę ja i całe moje środowisko polityczne" - dodał.
Do sytuacji tej miałoby dojść w momencie, w którym Komisja Europejska nie znalazłaby 4 mld euro, aby "zdjąć w całej UE ok. 20 mln ton nadwyżki, które zalegają w magazynach pszenicy, kukurydzy i rzepaku".
O różnych scenariuszach w rozmowie z Onet mówił także wiceminister resortu rolnictwa, Michał Kołodziejczak. Przyznał, że jeśli Ukraina zdecyduje się na wprowadzenie embargo, to i "polska strona byłaby zmuszona do reakcji". Choć nie zdradził o jakiej reakcji mowa, to w dalszej części rozmowy powołał się na bilans handlowy między Polską i Ukrainą. "Okazuje się, że wynosi on minus 600 mln zł na niekorzyść Polski. To znaczy, że przyjęliśmy więcej towarów, niż wysłaliśmy do Ukrainy" - podsumował.
foto: stockadobe(279photo)