Śmiertelne zatrucie skutek zjedzenia galarety, którą pewne małżeństwo sprzedawało na targowisku z bagażnika. Sprawa, o której mówi obecnie cała Polska, powinna skłaniać do refleksji dotyczącej pochodzenia kupowanych produktów.
Mowa o wydarzeniu z targowiska w Nowej Dębie, gdzie małżeństwo z oddalonego o około 40 km Mielca sprzedawało wprost z bagażnika samochodu domowe wyroby mięsne. Trzy osoby trafiły do szpitala po spożyciu zakupionych od małżeństwa wyrobów. Jedna z nich zmarła w sobotę 17 lutego.
Tego samego dnia Rządowe Centrum Bezpieczeństwa wystosowało alert do odbiorców części województwa podkarpackiego o treści: "Uwaga! Nie jedz mięsa z targowiska w Nowej Dębie (powiat tarnobrzeski). Wysokie ryzyko zatrucia zagrażającego zyciu. Jeżeli masz objawy zatrucia - dzwon na 112".
‼️Uwaga! Alert RCB‼️
— Rządowe Centrum Bezpieczeństwa (@RCB_RP) February 17, 2024
"Uwaga! Nie jedz mięsa z targowiska w Nowej Dębie (powiat tarnobrzeski). Wysokie ryzyko zatrucia zagrażającego zyciu. Jeżeli masz objawy zatrucia - dzwon na 112."
Alert RCB wysłano do odbiorców w części woj. podkarpackiego.https://t.co/Y1mOhJhfFN pic.twitter.com/XItquJZ1hz
Na skutek zatrucia spowodowanego zjedzeniem zakupionej od małżeństwa galarety wieprzowej zmarł 54-letni obywatel Ukrainy. Do szpitala trafiły także dwie kobiety. Jedna z nich miała już opuścić oddział.
Policja, po otrzymaniu informacji o śmierci 54-latka, zatrzymała małżeństwo spod Mielca. Obecnie śledczy zajmują się gromadzeniem materiałów dowodowych. Jak donosi portal Nowy Targ Nasze Miasto, zabezpieczono już wyroby wędliniarskie pochodzące z tego samego źródła.
foto: stockadobe(ihorbondarenko/Oleksandr)