Jest drogo, a będzie jeszcze drożej. Wzrost cen w przyszłym roku może przekroczyć 30%

Jest drogo, a będzie jeszcze drożej. Wzrost cen w przyszłym roku może przekroczyć 30%

Codzienne zakupy były we wrześniu br. droższe średnio o ponad 20% względem ubiegłego roku, a eksperci komentujący najnowsze dane są pewni, że to jeszcze nie koniec podwyżek. Niektórzy prognozują, że szczyt drożyzny nastąpi dopiero na przełomie maja i czerwca 2023 roku. Wzrost cen miałby wtedy przekroczyć 30% rok do roku.

Przyczyny rosnących cen nie ustają. Kumulują się natomiast ich następstwa. Z tego powodu wzrost cen zamiast hamować, ciągle przyspiesza. Jakie scenariusze kreślą eksperci? 

Kolejny szczyt drożyzny

We wrześniu br. codzienne zakupy zdrożały średnio o ponad 20% rok do roku. Tak wynika z ostatniej odsłony cyklicznego raportu pt. "Indeks cen w sklepach detalicznych, autorstwa UCE RESEARCH i Wyższych Szkół Bankowych. Jak stwierdza dr Andrzej Maria Faliński, były wieloletni dyrektor generalny POHID-u, wciąż nie jest to niestety szczyt inflacji. Nie ustają jej przyczyny, a kumulują się następstwa, czyli słabsze wyniki firm i problemy z finansowaniem przedsiębiorstw.

Zdaniem eksperta, bezrobocie już puka do polskich drzwi, wbrew dotychczasowym wynikom rynku pracy. Do tego import gwałtownie rośnie i jednocześnie drożeje z powodu osłabienia złotego. Z kolei rynki eksportowe słabną, a krajowi producenci uciekają z towarami do krajów płacących w mocniejszych i niesłabnących walutach. To wszystko napędza polską inflację.

Zatrzymanie wzrostów cen w sklepach potrwa jeszcze wiele kwartałów

Dr Hubert Gąsiński z Wyższej Szkoły Bankowej w Warszawie przyznaje, że należy spodziewać się dalszego wzrostu cen w sklepach. Jak podkreśla jednak ekspert, produkty nie będą już drożały tak szybko, jak w pierwszej połowie tego roku. Jego zdaniem największe podwyżki będą dotyczyły mięsa, nabiału oraz produktów sypkich.

Z kolei Marcin Luziński, ekonomista z Santander Bank, uważa, że podwyższoną dynamikę cen możemy obserwować przez co najmniej kilka kwartałów i taka sytuacja będzie dotyczyła szerokiej gamy produktów. Jeśli chodzi o żywność, najmocniej mogą drożeć tłuszcze, zboża oraz art. mięsne.

Do tego dr Faliński dodaje, że w grudniu br. inflacja osiągnie 20% i nadal będzie rosnąć. Świąteczne zakupy będą naprawdę drogie, bo staną się okazją do odrobienia rosnących strat producentów i handlu. Poza tym pojawią się w większej ilości produkty importowane, a słaby złoty wesprze gwałtowny wzrost cen. Szczyt inflacji powinien nastąpić dopiero na przełomie maja i czerwca 2023 roku. Wówczas może być nawet na poziomie 30%.

Julita Pryzmont, ekspertka rynku retailowego z agencji badawczo-analitycznej Hiper-Com Poland zwraca uwagę na zjawisko downsizingu, które może powodować, że konsumenci nie odczuwają pełnej skali podwyżek. Jak wyjaśnia, już teraz  niektóre produkty w sklepach są sprzedawane w podobnych cenach jak kilka miesięcy temu, ale w mniejszych gramaturach. "Jednak w kolejnych miesiącach producentom i sklepom coraz ciężej będzie ukrywać realne podwyżki. One będą rosły, dopóki nie ustaną przyczyny inflacji. Trudno przewidzieć jej ostateczną granicę, bo wpływa na to zbyt wiele zmiennych" – dodaje ekspertka.

Spadek konsumpcji nieunikniony?

Według niektórych ekspertów, w związku z szalejącą inflacją, w najbliższych miesiącach dojedzie do znacznego spadku konsumpcji. Zdaniem dr Edyty Wojtyli z Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu, taki scenariusz jest realny dla określonej grupy produktów. Artykuły podstawowe, niezbędne do życia, mają małą elastyczność cenową, a dobra wyższego rzędu – wysoką. I z tych drugich możemy zrezygnować. Mniejszy popyt wymusi na dostawcach obniżenie ceny. Już teraz maleje sprzedaż produktów komplementarnych, a podaż stara się odpowiadać na potrzeby konsumentów, oferując tańsze substytuty, często o niższej jakości.

Z uwagi na rozpoczęcie okresu jesienno-zimowego nastąpi spadek konsumpcji. Sama inflacja nie będzie bezpośrednio wpływać na spożycie konsumenckie, tylko na przejście w kierunku oszczędności oraz spłaty ewentualnie zaciągniętych kredytów na okres wakacyjny. W długim horyzoncie czasowym zmiana nawyków finansowych Polaków i wzrost rynkowych stóp procentowych, ustalanych przez NBP, przyczynią się do zmniejszenia cen w sklepach.

Dr Hubert Gąsiński

Jak zauważa Marcin Luziński, wysoka inflacja zjada siłę nabywczą gospodarstw domowych, więc powinna doprowadzić do spadku konsumpcji w ujęciu realnym, co w dalszej perspektywie może schłodzić dynamikę wzrostu cen. Ale taki proces może potrwać aż kilka kwartałów. Ekspansywna polityka fiskalna, nacelowana na wzmacnianie siły nabywczej gospodarstw domowych, odsuwa tę perspektywę.

W mojej ocenie, wielu konsumentów będzie starało się jak najdłużej ukrywać, nawet przed sobą, że stać ich na coraz mniej. Nie będzie to dotyczyło oczywiście najuboższych Polaków, którzy zwyczajnie już teraz nie mają wyboru i liczą każdą złotówkę, tylko osób średniozamożnych. W dużej mierze przyjdą z pomocą różnego rodzaju promocje na produkty zalegające w magazynach, czyli mniej zbywalne w obecnych czasach.

Julita Pryzmont z Hiper-Com Poland

Źródło: MondayNews
Foto: StockAdobe(.shock)

Reklama