Mogłoby się wydawać, że już teraz jest drogo. Sierpniowa inflacja przekroczyła 16%, choć za wiele produktów spożywczych płacimy obecnie zdecydowanie więcej względem ubiegłego roku. A to jeszcze nie koniec. Eksperci komentujący najnowsze dane pochodzące ze sklepów uważają, że szczyt inflacji wciąż jest przed nami. Ceny żywności mogą wzrosnąć nawet o 30% rok do roku.
Kiedy nastąpi szczyt inflacji?
Niektórzy prognozują, że ceny żywności wzrosną na przełomie października i listopada o 30% rok do roku. Inni twierdzą, że skok o 20% r/r. nastąpi tuż przed Bożym Narodzeniem, a na wiosnę podwyżki sięgną 35-40% r/r. Są także odmienne wyliczenia.
Część ekonomistów przewiduje, że najbardziej zdrożeją towary energochłonne w produkcji, w tym m.in. art. tłuszczowe czy mięsne. Oczywiście pojawiają się też prognozy, że wszystkie kategorie najczęściej kupowanych produktów pójdą w górę o 30-40% r/r. Ale jest również nadzieja na to, że niskoprzetworzona żywność, dzięki tegorocznym zbiorom, odnotuje niewielkie spadki w grudniu w porównaniu do ostatnich cen.
Szczyt inflacji jeszcze w tym roku?
Zdaniem dr Andrzeja Marii Falińskiego, byłego wieloletniego dyrektora generalnego POHID, sierpniowe wyniki inflacji w Polsce nie wskazują, że mamy już do czynienia ze szczytem wzrostu cen. Ekspert przewiduje, że może on nadejść w zimie lub nawet na wiosnę.
Podobnego zdania jest dr Hubert Gąsiński, ekspert i wykładowca Wyższej Szkoły Bankowej w Warszawie, który konkretyzuje prognozy piku inflacji. "Z dużym prawdopodobieństwem można się go spodziewać na przełomie października i listopada br. Tak będzie, jeśli nie nastąpią nagłe i nieprzewidziane sytuacje w światowej gospodarce, przede wszystkim związane ze zmianami cen ropy naftowej, energii elektrycznej oraz węgla" – przekonuje ekspert.
Wysoka dynamika wzrostu cen nie odejdzie zbyt szybko. "Potrzeba co najmniej 5 lat"
Z kolei dr Mariusz Dziwulski, ekspert ds. analiz sektora rolno-spożywczego w PKO BP, zauważa, że dynamika cen surowców rolnych na świecie od kilku miesięcy maleje, co jest związane m.in. ze spadkiem cen ropy czy też z uruchomieniem korytarza eksportowego dla ukraińskich zbóż na Morzu Czarnym.
Może to sugerować, że niedługo zobaczymy szczyt inflacji w obrębie produktów spożywczych. Niemniej prawdopodobnie pozostanie ona na relatywnie wysokim poziomie również w 2023 roku. Ograniczenia podażowe na rynkach surowców rolnych mogą się utrzymywać m.in. z uwagi na drożejące nawozy. Dodatkowo cały czas nasila się presja kosztów pozasurowcowych w przetwórstwie żywności.
Dopóki koszty produkcji stale rosną, nie możemy spodziewać się spowolnienia podwyżek cen w sklepach, co podkreśla Julita Pryzmont, ekspertka z Hiper-Com Poland. Gałęzie rynku są mocno ze sobą powiązane, a obecnie wiele z nich przechodzi turbulencje, wyzwalając efekt domina. Do momentu aż energetyka, ceny surowców i koszty logistyczne nie ustabilizują się, a popyt nagle nie zmaleje, nie możemy oczekiwać, że nastąpi wyhamowanie wzrostu cen.
Do końca roku żywność będzie droższa o ok. 30%
Wraz z końcem 2022 roku odczyt inflacji rok do roku może wynosić ok. 15%. Nie będzie to jednak zwiastowało obniżenia cen. Jak wyjaśnia dr Tomasz Kopyściański, ekonomista z Wyższej Szkoły Bankowej we Wrocławiu, to tzw. statystyczny efekt bazy.
Patrząc na wyniki raportu pt. "Indek cen w sklepach detalicznych", obejmującego oferty sieci handlowych, a także biorąc pod uwagę inne dane rynkowe, dr Faliński stwierdza, że żywność przed tegorocznym Bożym Narodzeniem może zdrożeć r/r nawet o 20%, a na wiosnę – o 35-40%. To kwestia podaży pustego pieniądza, wzrostu kosztów produkcji i danin publicznych.
Źródło/Foto: MondayNews